Krótka relacja z tego, co dzieje się w szpitalu w nocy, po wyjściu mamy;)
Jak co dzień kiedy Natalka już zaśnie i uda mi się wyjść za skrzypiące drzwi, jadę do domu, by rano znowu wrócić.
Zwykle Natalka budzi się w nocy, a wtedy Panie pielęgniarki idą do Niej i...
Natalka bawi się z nimi w najlepsze. Mówi "citaj" i pokazuje rączką na krzesło:) Pani pielęgniarka posłusznie siada i czyta bajeczki:) Ok, śpi, można wyjść. A to nie takie proste, najpierw skrzypiące drzwi, Natalka jednak nie śpi. Czytamy dalej... I tak przez 1,5 godziny! W końcu drzwi zostają uchylone, żeby było prościej. Wreszcie Pani patrzy i myśli sobie, oczy ma zamknięte - śpi - można wyjść. Żeby w razie czego Natalka nie widziała, że wychodzi, Pielęgniarka idzie na czworaka, po malutku i cichutku skrada się do drzwi... Już prawie się udało... Już jest w przejściu... CIOCIU!!! To oczywiście Natalka woła :):):) Lipa, nic z tego, trzeba wrócić i czytać dalej:)
Z małą dozą złośliwości chciało by się napisać, że skoro nie pozwalają zostawać z dzieckiem na noc, to na własne życzenie tak mają;)